„ Alex ”
Obudziło mnie przerażająco jasne światło. Jednak żyłam ale czułam się jakbym była umierająca. Każdy skrawek mojego ciała bolał mnie niemiłosiernie. Otworzyłam szerzej oczy i ujrzałam pokój. Niee... To nie było pokój. Wyglądało to na jakiś chlewek lub zakamarek. Ze ścian odchodził tynk a podłoga była pokryta deskami. Wokoło okropnie brudno. Przeniosłam się z pozycji leżącej na siedzącą. Wtedy poczułam ostry ból u skroni. Teraz wszystko mi się przypomniało. ' Kłótnia ' z Zayn'em i ta cała okropna sytuacja z Matt'em,która najwyraźniej jeszcze trwa. Siedziałam w rogu pomieszczenia gdy nagle poczułam,że moje nogi są związane. Ręce miałam mocno obklejone jakąś grubą szarą taśmą. W tej samej chwili dostrzegłam,że spod taśmy wcześniej musiała lecieć mi krew ponieważ były ślady po niej. Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Tak bardzo żałowałam,że Zayn wtedy ode mnie odszedł,a teraz nawet nie wiem gdzie jestem. Usta miałam zaklejone taśmą. Wiedziałam,że wyglądam okropnie. Moja piżama była cała brudna. Moje ciało było obolałe. Czułam się jakby ktoś zepchnął mnie z Mount Everest'u na bezduszne turlanie się. Gdy siedziałam tak i myślałam jak stąd wyjść usłyszałam kroki za starymi drzwiami. Przestraszyłam się. Moje oczy napełniły się łzami. Nie wiem co Matt zrobił mi wczoraj potem jak upadłam i najwyraźniej nie umarłam tylko straciłam przytomność. Tak bardzo pragnęłam mieć to wszystko za sobą. Tak bardzo chciałam znaleźć się chociażby w psychiatryku. Tam przynajmniej nie było takiego piekła... No i Matt'a.
Nagle drzwi otworzyły się a w nich pojawił się Matt ze szklanką wody i dwiema kromkami chleba. Zamarłam. Przysunął sobie do mnie drewniany,widać,że stary taboret,na którym usiadł. Szybkim ruchem ręki odlepił mi taśmę z ust. Pisnęłam lekko na co on uśmiechnął się i rzekł :
- Witaj skarbie. Może wody?-powiedział po czym podsunął mi pod nos szklankę z płynem.
Bardzo chciało mi się pić. Moje usta były suche jak pieprz. Mimo to nie wzięłam tego od niego. Nawet nie miałam jak przecież moje ręce były posklejane.
- Niczego od ciebie nie wezmę! Czego ty ode mnie chcesz?! -powiedziałam osłabionym głosem.
- Ooo taka waleczna jesteś.-powiedział Matt po czym z hukiem wstał w wyniku czego taboret,na którym siedział obrócił się kilka razy i w końcu upadł na ziemię. Chłopak krzycząc rozbił szklankę z wodą o ścianę. Przestraszyłam się. Łzy same spływały mi po policzkach.
Zaraz potem Matt znalazł się dosłownie trzy centymetry od mojej twarzy. Przykucnął po czym mocno złapał mnie za szczękę. Tak bardzo mnie to zabolało,że aż syknęłam.
- Jesteś moja! Kocham cię!-wrzasnął a po tych słowach oplułam mu twarz.
Zaraz potem zaczęłam tego żałować. Chłopak walnął mnie z całej siły w lewy policzek. Ponownie upadłam na ziemię. Poczułam smak krwi. Byłam bezsilna. Chciałam aby ten koszmar się wreszcie skończył.
„ Zayn ”
Obudziłem się na kanapie. Szczęście,że pamiętałem wszystko... A może to źle?
Nie chcę pamiętać jak Louis był na mnie zły,jak Alex mnie spławiła i jak zostawiłem ją samą. Jaki ze mnie palant,mogłem z nią zostać. Teraz pewnie nie chce mnie znać. Siedzi sobie w salonie popijając herbatkę i myśli jaki to dupek się w niej zakochał na zabój.
Wstałem jednak zaraz potem szybko i usiadłem na kanapie. Kręciło mi się w głowie. No dobra nie dziwię się sobie,w końcu wczoraj nieźle zabalowałem. Siedziałem jeszcze przez chwilę gdy do salonu wszedł Niall. Najwyraźniej został na noc u Don. Uśmiechnął się tylko i zniknął w kuchni. Teraz pragnąłem tylko znaleźć się u siebie w domu. Zapomnieć o tym wszystkim...
Chwilę potem Niall znalazł się przy mnie wręczając mi szklankę z jakimś musującym płynem. Skrzywiłem się i spojrzałem na niego.
- Nie krzyw się tak. To ci pomorze wstać na nogi.-powiedział a Don,która weszła do salonu i usiadła przy mnie potwierdziła wypowiedź Niall'a ruchem głowy.
- A teraz opowiadasz nam co się stało wczoraj pomiędzy tobą a Alex! I nie próbuj mi się wywinąć bo zabiję!-wrzasnęła a na dźwięk jej głosu zapiszczało mi w uszach.
- Pff...-westchnąłem jednak po czym zacząłem- No bo ja wyznałem wczoraj jej miłość. A ona po prostu mnie olała. Znaczy wiecie...Zaczęła coś tam mówić,że nie jest gotowa i w ogóle ale mnie to zabolało. Ja ją naprawdę kocham.-powiedziałem i poczułem,że oczy napływają mi łzami. Spuściłem wzrok w dół aby siostra i kumpel nie widzieli,że płaczę.
- Och Zayn! Daj jej czas!-powiedział Niall,który zniknął w kuchni jednak za chwilę wrócił z pudełkiem żelek.
- No i ten Matt. Ja się boję,że on jej coś zrobi...-powiedziałem po czym zacząłem im wszystko opowiadać.
Mówiłem wszystko ze szczegółami. Niall i Don słuchali zahipnotyzowani. Doniya nawet wzdrygnęła się na słowa „ wtedy się przede mną otworzyła i wyjawiła mi swoją okropną tajemnicę związaną z Matt'em ”.
- Nie no Zayn! Jedziemy do niej!-powiedziała Don wstając.
- Niee... Wy jedźcie ja zostanę. Wiesz Don wy macie z Alex więcej wspólnego.-powiedział Niall po czym poszedł do łazienki.
- Tak Niall'er ma rację zbieraj się!-wrzasnęła Don,która teraz zakładała buty.
Kilkanaście minut później znaleźliśmy się pod domem Dione'yów. Gdy weszliśmy na podwórko zauważyliśmy szeroko otwarte drzwi. Wymieniliśmy spojrzenia i rzuciliśmy się w stronę domu. Wszedłem do salonu i mnie zatkało z przerażenia. Wszystko wokoło było porozwalane. Lampa,kwiat,krzesła dosłownie wszystko. Wtedy przyszła Don i rozpłakała się. Powiedziała,że dzwoni na policję. Nie miałem odwagi się jej sprzeciwiać. To był wspaniały pomysł. Wyszła na podwórze cała roztrzęsiona i zatelefonowała.
- Kurwa jaki ze mnie debil! Jak mogłem ją tak zostawić mimo iż wiedziałem co może się stać!-mówiłem sam do siebie kopiąc krzesło,które leżało obok mojej nogi.
Chwilę potem już byliśmy na komisariacie. Poszukiwania Alex zaczęli natychmiast gdy tylko opowiedzieliśmy wszystko co wiedzieliśmy a raczej mówiła Don bo ja nie byłem w stanie mówić. I przyznaję się,płakałem...
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nawet jeśli ją odnajdziemy i ona mi wybaczy,ja...Ja nie będę potrafił pogodzić się z tym,że popełniłem takie głupstwo...
„ Alex”
Mijały godziny za godzinami a ja co? Leżałam i po prostu umierałam. Czułam ogromną pustkę wypełniającą moje całe ciało. Pragnęłam aby znalazła się przy mnie Don,Zayn a nawet reszta chłopców. Boże jaka ja jestem głupia. Mogłam mu powiedzieć,że go kocham. Przecież bym nie skłamała! Miałam wrażenie,że zaraz wszyscy się tu zjawią. Niall będzie jadł żeli,Louis opowiadał kawały,Harry oglądał romanse a Liam krzyczał na nas abyśmy się nieco ogarnęli bo jest już późno. Zamiast tego usłyszałam hałas. Chciałam się podnieść i krzyknąć,że jestem tutaj,żeby mi ten ktoś pomógł... Nie mogłam. Nie miałam siły. Z bólu jaki opanował mnie całą zemdlałam. Nie wiedziałam,który to już raz...
Obudziłam się na jakiejś sali. Wszędzie biało i śmierdziało lekami. Taak...To był szpital. Byłam tego tak samo pewna jak pewne jest to,że po nocy zaraz wyjdzie słońce.
Odkryłam się i zobaczyłam,że jestem czysta i ubrana w jakieś białe coś. Troszkę jak w psychiatryku. Wszędzie biało... Moje nogi,ręce,brzuch i chyba nawet plecy były w jakiś ranach. Ujrzałam lusterko stojące na metalowej szafeczce obok łóżka. Wzięłam je do ręki ale jednak bałam się spojrzeć na swoje odbicie twarzy. Po chwili przełamałam się i spojrzałam w nie. Było lepiej,o wiele lepiej niż sądziłam. Moja twarz taka jak co dzień. Gładka bez ran. Jedyną jaką zobaczyłam to była ta na dolnej wardze. Lekko bolała a usta miałam jakby...spuchnięte tak samo jak lewy policzek. Moja skroń była cała co mnie zdziwiło. Przecież dostawałam w nią co chwilę.
- Alex!-otworzyły się drzwi i na salę wbiegła uradowana Doniya.
- Don!-wrzasnęłam po czym wstałam z łóżka i rzuciłam się w objęcia przyjaciółki. Obydwie rozkleiłyśmy się.
- Matko w końcu się obudziłaś!-powiedziała gdy już siedzieliśmy uspokojone.
- Jak to w końcu?!-spytałam zdziwiona.
- No ty byłaś w takim...Nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa ale coś na podobę śpiączki. Leżałaś tak,a raczej spałaś dwa dni! A ja z każdym dniem umierałam...-powiedziała a ja rzuciłam jej się na szyję.
- Kocham cię Don!-powiedziałam i obydwie się uśmiechnęliśmy.- A gdzie jest Zayn?-spytałam niepewnie.
- Nie wiem...Był tu ze dwie godziny temu ale gdy zobaczył,że jeszcze się nie obudziłaś... Zostawił róże,ucałował cię w czoło i z płaczem wyszedł... Ciągle się obwinia.-powiedziała po czym posmutniała.
- Aha,to od niego te kwiatki...Ładne. Jaki palant! Jak to się obwinia?!-powiedziałam po czym zaczęłam rozmawiać z Don o nim.
Wyznałam jej,że go kocham i teraz jestem na to gotowa. Opowiedziałam jej wszystko co zdarzyło się parę dni temu. Była przerażona. Rozmowę skończyliśmy w sam raz ponieważ do sali weszli Louis,Eleanor,Niall,Harry i Liam.
Przywitałam się ze wszystkimi bardzo serdecznie. Chciałam aby Zayn tutaj był ale nie ma nic na siłę.
- Harry,Liam a co wy tu robicie? Mieliście wracać chyba troszkę później?-powiedziałam gdy siedzieliśmy i jedliśmy żelki,które przyniósł mi Horan'ek.
- A co nie cieszysz się?-spytał Liam,który teraz siedział i żuł żelka.
- Nie no pewnie,że się cieszę!-powiedziałam po czym przytuliłam się do niego.
- A ja to co?-powiedział Harold.
- Oj chodź tu!-powiedziałam i przytuliłam go.
Przez następne pół godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Śmiechy przerwała nam pielęgniarka,która wyganiała Don i resztę z sali. Nie mogłam wrócić do domu pod żadnym pozorem. Miałam jeszcze poleżeć w szpitalu jutro. Don obiecywała,że gdy tylko wstanie to do mnie przyjdzie. Pożegnałam się z nimi z uśmiechem. Cieszyłam się,że jednak mam dla kogo żyć na tym świecie. Rozmawiałam przed chwilą z mamą,która była w pracy. Miała jakiś dłuższy wyjazd. Chciała wracać gdy dowiedziała się,że zaginęłam. Ale w porę mnie odnaleźli inaczej już by tu była. Uspokoiłam ją po czym pogadałyśmy i pożegnałyśmy się.
Byłam wykończona jednak nie chciało mi się spać. Zapewne bałam się,że jak zasnę to już się nie obudzę przez następne dwa dni. Boże jak ja tęskniłam za Zayn'em. Pragnęłam mu powiedzieć co czuję. Chciałam go mieć tu przy sobie. Chciałam aby mnie przytulił i pocałował.
„ Zayn ”
Nawet nie wiem jak opisać radość jaka towarzyszyła mi gdy otrzymałem wiadomość,że Alex się odnalazła i nie jest w stanie tragicznym. Chciałem ją przytulić,pocałować a nawet wyszeptać jej w ucho,że ją kocham jak nikogo innego na świecie jednak,bałem się. Bałem się spojrzeć jej w oczy wiedząc,że to w dużej mierze przeze mnie musiała przeżyć te dni cierpiąc. Obiecałem,że jej już nigdy nie skrzywdzę i co? Dałem plamę... Jak zwykle.
Dziś postanowiłem odwiedzić ją w szpitalu. To już drugi dzień od kiedy nie daje znaku życia. Jest jak dmuchana lalka,z której powoli ucieka powietrze. Z niej ucieka życie. Leży tutaj taka sama,bezbronna i nieobecna. Na sam widok napływały mi łzy do oczu a przecież tak rzadko płaczę.
Kupiłem pięćdziesiąt krwiście czerwonych róż i chcę jej to podarować.
Wszedłem po cichutku do sali. Pff... Po co ja się spinam aby być cicho. Przecież widzę,że ona śpi. Ale śpi nie z własnej woli. Położyłem kwiaty na szafeczce. Spojrzałem na nią i kolejny raz wybuchnąłem głośnym szlochem. Nie potrafiłem powstrzymać łez,które leciały mi z oczu niczym krople wody z rynny w czasie ulewy. Bałem się co będzie potem ale bardziej przerażało mnie to co jest teraz. Ona śpi... I może już nigdy się nie obudzić... A ja ją kocham... Jeśli ona umrze to ja też.
Kompletnie zapłakany podszedłem i złożyłem na jej czole pocałunek. Mam nadzieję,że nie ostatni. Wyszedłem z sali cały roztrzęsiony po drodze potrącając Don,która równie jak ja płakała. Tyle,że to nie przez nią Alex leży tu gdzie leży...
Około dwóch godzin później doszła mnie wieść,że moja ukochana się obudziła. Poczułem się jak nowo narodzony i postanowiłem szybko pognać do szpitala. Fakt faktem,że bałem się stanąć twarzą w twarz z Alex. Boję się,że nie wytrzymam i rozpłaczę się,a nie chcę. Nie chcę aby wiedziała,że jestem taki miękki. Chcę aby czuła się przy mnie bezpiecznie i wiedziała,że jej nigdy,ale to nigdy nie zostawię!
Obudziło mnie przerażająco jasne światło. Jednak żyłam ale czułam się jakbym była umierająca. Każdy skrawek mojego ciała bolał mnie niemiłosiernie. Otworzyłam szerzej oczy i ujrzałam pokój. Niee... To nie było pokój. Wyglądało to na jakiś chlewek lub zakamarek. Ze ścian odchodził tynk a podłoga była pokryta deskami. Wokoło okropnie brudno. Przeniosłam się z pozycji leżącej na siedzącą. Wtedy poczułam ostry ból u skroni. Teraz wszystko mi się przypomniało. ' Kłótnia ' z Zayn'em i ta cała okropna sytuacja z Matt'em,która najwyraźniej jeszcze trwa. Siedziałam w rogu pomieszczenia gdy nagle poczułam,że moje nogi są związane. Ręce miałam mocno obklejone jakąś grubą szarą taśmą. W tej samej chwili dostrzegłam,że spod taśmy wcześniej musiała lecieć mi krew ponieważ były ślady po niej. Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Tak bardzo żałowałam,że Zayn wtedy ode mnie odszedł,a teraz nawet nie wiem gdzie jestem. Usta miałam zaklejone taśmą. Wiedziałam,że wyglądam okropnie. Moja piżama była cała brudna. Moje ciało było obolałe. Czułam się jakby ktoś zepchnął mnie z Mount Everest'u na bezduszne turlanie się. Gdy siedziałam tak i myślałam jak stąd wyjść usłyszałam kroki za starymi drzwiami. Przestraszyłam się. Moje oczy napełniły się łzami. Nie wiem co Matt zrobił mi wczoraj potem jak upadłam i najwyraźniej nie umarłam tylko straciłam przytomność. Tak bardzo pragnęłam mieć to wszystko za sobą. Tak bardzo chciałam znaleźć się chociażby w psychiatryku. Tam przynajmniej nie było takiego piekła... No i Matt'a.
Nagle drzwi otworzyły się a w nich pojawił się Matt ze szklanką wody i dwiema kromkami chleba. Zamarłam. Przysunął sobie do mnie drewniany,widać,że stary taboret,na którym usiadł. Szybkim ruchem ręki odlepił mi taśmę z ust. Pisnęłam lekko na co on uśmiechnął się i rzekł :
- Witaj skarbie. Może wody?-powiedział po czym podsunął mi pod nos szklankę z płynem.
Bardzo chciało mi się pić. Moje usta były suche jak pieprz. Mimo to nie wzięłam tego od niego. Nawet nie miałam jak przecież moje ręce były posklejane.
- Niczego od ciebie nie wezmę! Czego ty ode mnie chcesz?! -powiedziałam osłabionym głosem.
- Ooo taka waleczna jesteś.-powiedział Matt po czym z hukiem wstał w wyniku czego taboret,na którym siedział obrócił się kilka razy i w końcu upadł na ziemię. Chłopak krzycząc rozbił szklankę z wodą o ścianę. Przestraszyłam się. Łzy same spływały mi po policzkach.
Zaraz potem Matt znalazł się dosłownie trzy centymetry od mojej twarzy. Przykucnął po czym mocno złapał mnie za szczękę. Tak bardzo mnie to zabolało,że aż syknęłam.
- Jesteś moja! Kocham cię!-wrzasnął a po tych słowach oplułam mu twarz.
Zaraz potem zaczęłam tego żałować. Chłopak walnął mnie z całej siły w lewy policzek. Ponownie upadłam na ziemię. Poczułam smak krwi. Byłam bezsilna. Chciałam aby ten koszmar się wreszcie skończył.
„ Zayn ”
Obudziłem się na kanapie. Szczęście,że pamiętałem wszystko... A może to źle?
Nie chcę pamiętać jak Louis był na mnie zły,jak Alex mnie spławiła i jak zostawiłem ją samą. Jaki ze mnie palant,mogłem z nią zostać. Teraz pewnie nie chce mnie znać. Siedzi sobie w salonie popijając herbatkę i myśli jaki to dupek się w niej zakochał na zabój.
Wstałem jednak zaraz potem szybko i usiadłem na kanapie. Kręciło mi się w głowie. No dobra nie dziwię się sobie,w końcu wczoraj nieźle zabalowałem. Siedziałem jeszcze przez chwilę gdy do salonu wszedł Niall. Najwyraźniej został na noc u Don. Uśmiechnął się tylko i zniknął w kuchni. Teraz pragnąłem tylko znaleźć się u siebie w domu. Zapomnieć o tym wszystkim...
Chwilę potem Niall znalazł się przy mnie wręczając mi szklankę z jakimś musującym płynem. Skrzywiłem się i spojrzałem na niego.
- Nie krzyw się tak. To ci pomorze wstać na nogi.-powiedział a Don,która weszła do salonu i usiadła przy mnie potwierdziła wypowiedź Niall'a ruchem głowy.
- A teraz opowiadasz nam co się stało wczoraj pomiędzy tobą a Alex! I nie próbuj mi się wywinąć bo zabiję!-wrzasnęła a na dźwięk jej głosu zapiszczało mi w uszach.
- Pff...-westchnąłem jednak po czym zacząłem- No bo ja wyznałem wczoraj jej miłość. A ona po prostu mnie olała. Znaczy wiecie...Zaczęła coś tam mówić,że nie jest gotowa i w ogóle ale mnie to zabolało. Ja ją naprawdę kocham.-powiedziałem i poczułem,że oczy napływają mi łzami. Spuściłem wzrok w dół aby siostra i kumpel nie widzieli,że płaczę.
- Och Zayn! Daj jej czas!-powiedział Niall,który zniknął w kuchni jednak za chwilę wrócił z pudełkiem żelek.
- No i ten Matt. Ja się boję,że on jej coś zrobi...-powiedziałem po czym zacząłem im wszystko opowiadać.
Mówiłem wszystko ze szczegółami. Niall i Don słuchali zahipnotyzowani. Doniya nawet wzdrygnęła się na słowa „ wtedy się przede mną otworzyła i wyjawiła mi swoją okropną tajemnicę związaną z Matt'em ”.
- Nie no Zayn! Jedziemy do niej!-powiedziała Don wstając.
- Niee... Wy jedźcie ja zostanę. Wiesz Don wy macie z Alex więcej wspólnego.-powiedział Niall po czym poszedł do łazienki.
- Tak Niall'er ma rację zbieraj się!-wrzasnęła Don,która teraz zakładała buty.
Kilkanaście minut później znaleźliśmy się pod domem Dione'yów. Gdy weszliśmy na podwórko zauważyliśmy szeroko otwarte drzwi. Wymieniliśmy spojrzenia i rzuciliśmy się w stronę domu. Wszedłem do salonu i mnie zatkało z przerażenia. Wszystko wokoło było porozwalane. Lampa,kwiat,krzesła dosłownie wszystko. Wtedy przyszła Don i rozpłakała się. Powiedziała,że dzwoni na policję. Nie miałem odwagi się jej sprzeciwiać. To był wspaniały pomysł. Wyszła na podwórze cała roztrzęsiona i zatelefonowała.
- Kurwa jaki ze mnie debil! Jak mogłem ją tak zostawić mimo iż wiedziałem co może się stać!-mówiłem sam do siebie kopiąc krzesło,które leżało obok mojej nogi.
Chwilę potem już byliśmy na komisariacie. Poszukiwania Alex zaczęli natychmiast gdy tylko opowiedzieliśmy wszystko co wiedzieliśmy a raczej mówiła Don bo ja nie byłem w stanie mówić. I przyznaję się,płakałem...
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nawet jeśli ją odnajdziemy i ona mi wybaczy,ja...Ja nie będę potrafił pogodzić się z tym,że popełniłem takie głupstwo...
„ Alex”
Mijały godziny za godzinami a ja co? Leżałam i po prostu umierałam. Czułam ogromną pustkę wypełniającą moje całe ciało. Pragnęłam aby znalazła się przy mnie Don,Zayn a nawet reszta chłopców. Boże jaka ja jestem głupia. Mogłam mu powiedzieć,że go kocham. Przecież bym nie skłamała! Miałam wrażenie,że zaraz wszyscy się tu zjawią. Niall będzie jadł żeli,Louis opowiadał kawały,Harry oglądał romanse a Liam krzyczał na nas abyśmy się nieco ogarnęli bo jest już późno. Zamiast tego usłyszałam hałas. Chciałam się podnieść i krzyknąć,że jestem tutaj,żeby mi ten ktoś pomógł... Nie mogłam. Nie miałam siły. Z bólu jaki opanował mnie całą zemdlałam. Nie wiedziałam,który to już raz...
Obudziłam się na jakiejś sali. Wszędzie biało i śmierdziało lekami. Taak...To był szpital. Byłam tego tak samo pewna jak pewne jest to,że po nocy zaraz wyjdzie słońce.
Odkryłam się i zobaczyłam,że jestem czysta i ubrana w jakieś białe coś. Troszkę jak w psychiatryku. Wszędzie biało... Moje nogi,ręce,brzuch i chyba nawet plecy były w jakiś ranach. Ujrzałam lusterko stojące na metalowej szafeczce obok łóżka. Wzięłam je do ręki ale jednak bałam się spojrzeć na swoje odbicie twarzy. Po chwili przełamałam się i spojrzałam w nie. Było lepiej,o wiele lepiej niż sądziłam. Moja twarz taka jak co dzień. Gładka bez ran. Jedyną jaką zobaczyłam to była ta na dolnej wardze. Lekko bolała a usta miałam jakby...spuchnięte tak samo jak lewy policzek. Moja skroń była cała co mnie zdziwiło. Przecież dostawałam w nią co chwilę.
- Alex!-otworzyły się drzwi i na salę wbiegła uradowana Doniya.
- Don!-wrzasnęłam po czym wstałam z łóżka i rzuciłam się w objęcia przyjaciółki. Obydwie rozkleiłyśmy się.
- Matko w końcu się obudziłaś!-powiedziała gdy już siedzieliśmy uspokojone.
- Jak to w końcu?!-spytałam zdziwiona.
- No ty byłaś w takim...Nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa ale coś na podobę śpiączki. Leżałaś tak,a raczej spałaś dwa dni! A ja z każdym dniem umierałam...-powiedziała a ja rzuciłam jej się na szyję.
- Kocham cię Don!-powiedziałam i obydwie się uśmiechnęliśmy.- A gdzie jest Zayn?-spytałam niepewnie.
- Nie wiem...Był tu ze dwie godziny temu ale gdy zobaczył,że jeszcze się nie obudziłaś... Zostawił róże,ucałował cię w czoło i z płaczem wyszedł... Ciągle się obwinia.-powiedziała po czym posmutniała.
- Aha,to od niego te kwiatki...Ładne. Jaki palant! Jak to się obwinia?!-powiedziałam po czym zaczęłam rozmawiać z Don o nim.
Wyznałam jej,że go kocham i teraz jestem na to gotowa. Opowiedziałam jej wszystko co zdarzyło się parę dni temu. Była przerażona. Rozmowę skończyliśmy w sam raz ponieważ do sali weszli Louis,Eleanor,Niall,Harry i Liam.
Przywitałam się ze wszystkimi bardzo serdecznie. Chciałam aby Zayn tutaj był ale nie ma nic na siłę.
- Harry,Liam a co wy tu robicie? Mieliście wracać chyba troszkę później?-powiedziałam gdy siedzieliśmy i jedliśmy żelki,które przyniósł mi Horan'ek.
- A co nie cieszysz się?-spytał Liam,który teraz siedział i żuł żelka.
- Nie no pewnie,że się cieszę!-powiedziałam po czym przytuliłam się do niego.
- A ja to co?-powiedział Harold.
- Oj chodź tu!-powiedziałam i przytuliłam go.
Przez następne pół godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Śmiechy przerwała nam pielęgniarka,która wyganiała Don i resztę z sali. Nie mogłam wrócić do domu pod żadnym pozorem. Miałam jeszcze poleżeć w szpitalu jutro. Don obiecywała,że gdy tylko wstanie to do mnie przyjdzie. Pożegnałam się z nimi z uśmiechem. Cieszyłam się,że jednak mam dla kogo żyć na tym świecie. Rozmawiałam przed chwilą z mamą,która była w pracy. Miała jakiś dłuższy wyjazd. Chciała wracać gdy dowiedziała się,że zaginęłam. Ale w porę mnie odnaleźli inaczej już by tu była. Uspokoiłam ją po czym pogadałyśmy i pożegnałyśmy się.
Byłam wykończona jednak nie chciało mi się spać. Zapewne bałam się,że jak zasnę to już się nie obudzę przez następne dwa dni. Boże jak ja tęskniłam za Zayn'em. Pragnęłam mu powiedzieć co czuję. Chciałam go mieć tu przy sobie. Chciałam aby mnie przytulił i pocałował.
„ Zayn ”
Nawet nie wiem jak opisać radość jaka towarzyszyła mi gdy otrzymałem wiadomość,że Alex się odnalazła i nie jest w stanie tragicznym. Chciałem ją przytulić,pocałować a nawet wyszeptać jej w ucho,że ją kocham jak nikogo innego na świecie jednak,bałem się. Bałem się spojrzeć jej w oczy wiedząc,że to w dużej mierze przeze mnie musiała przeżyć te dni cierpiąc. Obiecałem,że jej już nigdy nie skrzywdzę i co? Dałem plamę... Jak zwykle.
Dziś postanowiłem odwiedzić ją w szpitalu. To już drugi dzień od kiedy nie daje znaku życia. Jest jak dmuchana lalka,z której powoli ucieka powietrze. Z niej ucieka życie. Leży tutaj taka sama,bezbronna i nieobecna. Na sam widok napływały mi łzy do oczu a przecież tak rzadko płaczę.
Kupiłem pięćdziesiąt krwiście czerwonych róż i chcę jej to podarować.
Wszedłem po cichutku do sali. Pff... Po co ja się spinam aby być cicho. Przecież widzę,że ona śpi. Ale śpi nie z własnej woli. Położyłem kwiaty na szafeczce. Spojrzałem na nią i kolejny raz wybuchnąłem głośnym szlochem. Nie potrafiłem powstrzymać łez,które leciały mi z oczu niczym krople wody z rynny w czasie ulewy. Bałem się co będzie potem ale bardziej przerażało mnie to co jest teraz. Ona śpi... I może już nigdy się nie obudzić... A ja ją kocham... Jeśli ona umrze to ja też.
Kompletnie zapłakany podszedłem i złożyłem na jej czole pocałunek. Mam nadzieję,że nie ostatni. Wyszedłem z sali cały roztrzęsiony po drodze potrącając Don,która równie jak ja płakała. Tyle,że to nie przez nią Alex leży tu gdzie leży...
Około dwóch godzin później doszła mnie wieść,że moja ukochana się obudziła. Poczułem się jak nowo narodzony i postanowiłem szybko pognać do szpitala. Fakt faktem,że bałem się stanąć twarzą w twarz z Alex. Boję się,że nie wytrzymam i rozpłaczę się,a nie chcę. Nie chcę aby wiedziała,że jestem taki miękki. Chcę aby czuła się przy mnie bezpiecznie i wiedziała,że jej nigdy,ale to nigdy nie zostawię!